Już śp. Stefan Kisielewski rozpaczał, że Zachód utracił „Ducha Wojownika”. Dziś widzimy, że ta zaraza objęła również rasę żółtą.
Gdy Republika Argentyńska zaatakowała Falklandy – śp. lady Małgorzata Thatcherowa posłała tam wojsko, które zrobiło z Argentyńczykami porządek. Gdy ISIS zamordował śp. Kenji Goto – rzecznik rządu Cesarstwa Japonii wyraził „zdecydowane potępienie i oburzenie tym godnym pogardy aktem terroryzmu” i zapowiedział, że Japonia „odpowie w sposób zdecydowany”. Premier Cesarstwa, p. Shinzo Abe oświadczył przed posiedzeniem gabinetu: „Czuję oburzenie z powodu tego niemoralnego i odrażającego aktu terroryzmu. Nie znajduję słów kiedy myślę o rozpaczy jakie przeżywa jego rodzina” oraz zapowiedział, że Japonia nie ugnie się przed „niedopuszczalnym terroryzmem” i będzie… nadal dostarczać pomocy humanitarnej krajom walczącym z ekstremistami z Państwa Islamskiego.
Państwa tzw. „cywilizowane” (do których, niestety, dołączyło – jak widać – Cesarstwo) wzdrygają się na myśl przed „zastosowaniem przemocy” – z czego cynicznie korzystają wszyscy bandyci. Państwa te dumnie „nie uznają Islamskiego Kalifatu Iraku i Lewantu” – czyli uprawiają politykę strusia. Tymczasem ISIS należało już dawno uznać – i natychmiast po uznaniu wypowiedzieć mu regularną wojnę, a samozwańczego „kalifa” powiesić na najbliższej suchej gałęzi – ciało potem ćwiartując i rzucając świniom na pożarcie.
Gdy po wypowiedzeniu słów oburzenia p. Abe wszedł na posiedzenie Rządu Cesarstwa powinien wyjść z niego z decyzją o wypowiedzeniu wojny. Iran z największą chęcią przepuściłby te wojska – i jeszcze zapewnił im przyzwoite zaopatrzenie.
Nie robiąc tego p. Abe i inni przywódcy państw „cywilizowanych” tracą twarz – i mażą sobie ręce krwią następnych ludzi, którzy zostaną zamordowani przez ISIS i inne bandyckie reżymy.